czwartek, 24 kwietnia 2025

W tawernie: Upadek Warhammer Fantasy Battle i nadejście Warhammer The Old World cz. I

"W tawernie" jest kolejnym cyklem felietonów, gdzie poruszał będę tematy związane z naszym ulubionym hobby, jednakże nie z zasadami ani z rzeczami bezpośrednio związanymi z graniem, ale z szeroko pojętą fabułą, a także z pewnymi przemyśleniami odnośnie historii gier. Rozsiądźcie się wygodnie, bowiem zaraz karczmarz przyjdzie z waszym ulubionym trunkiem. Dziś akurat będzie trochę o tym, jak Warhammer Fantasy Battle na kilka lat udał się na wygnanie, by powrócić w nieco innej formie.


Mamy rok 2014 i ósma edycja Warhammera Fantasy Battle trwa w najlepsze. Osobiście do tej konkretnej edycji mam sporo zastrzeżeń, ale myślę, że przemyślenia w tym temacie zostawimy sobie na później. Gdzie to ja... a, tak - rok 2014. Internetowi gońcy rozpuścili wieści, iż nadchodzi wielka kampania zatytułowana The End Times, która fabularnie ma całkiem sporo namieszać nie tylko w samym Starym Świecie, ale i w samej grze. Ciekawość była w pełni uzasadniona, chociaż nie obyło się bez pewnych obaw. W pamięci była kampania Storm of Chaos, która mimo świetnego klimatu, okazała się potężną wtopą przez to jak została potraktowana przez wydawcę. Z wielkich zmian fabularnych pozostało tylko rozczarowanie, iż jest to wyłącznie alternatywna rzeczywistość, sen, wizja - po prostu coś, co nie ma absolutnie żadnego znaczenia. To też zresztą kwalifikuje się na oddzielny temat. W każdym razie, nowa kampania została zapowiedziana i wielu z nas czekało na jej nadejście.


zdjęcie promocyjne wykonane przez Games Workshop

Tak oto w roku 2014 pojawiła się pierwsza z pięciu książka kampanijna, która nosiła tytuł "Nagash". Można powiedzieć, że zaczęło się z wysokiego C, bowiem nastąpił powrót ikonicznego nekromanty, tak ważnego dla historii Starego Świata. Fabuła zapowiadała rzeczywiście sporo zmian i przetasowań, także na następną część czekałem ze sporym zainteresowaniem. Pojawiły się też pewne zmiany zasad, jako że można było grać legionem Nagasha, który był połączeniem armii Vampire Counts i Tomb Kings. Były osoby, które kupowały modele, by uzupełnić swoje armie wampirów z Sylvanii szkieletami z Khemri i na odwrót - ja akurat byłem zadowolony, jako że obydwie te armie posiadałem (chociaż Tomb Kings dopiero raczkujących). 

Kampania zapowiadała się iście epicko - jedni główni bohaterowie dokonywali rozmaitych wyczynów, inni zaś ginęli w mniej lub bardziej heroiczny sposób. Sukcesywnie wychodziły kolejne podręczniki: "Glottkin", "Khaine", "Thanquol" i "Archaon" wieńczący całą kampanię The End Times, a każdy z nich oferował jakiś piękny model bohatera, wokół którego toczyła się akcja. Wyjątkiem była książka "Khaine", przy wydaniu której nie pojawiły się żadne nowe modele. W czasie, gdy podręczniki były wydawane, w internecie można było poczytać rozmaite dywagacje na temat tego jak będzie wyglądał Stary Świat po końcu kampanii. Jak będzie wyglądało Imperium, jakie będą jego granice? Dokąd zapuści się Chaos? Co dalej z powrotem Nagasha? Co z Vladem von Carsteinem, który zażądał uznania go księciem elektorem? Co z innymi? Jako że trakcie The End Times pojawiały się, oprócz nowych list armii, nowe modele do nowych jednostek i bohaterów, nikt wówczas nie chciał wierzyć, że to wszystko zmierzało w zasadzie do ponurego końca.

A koniec nastał w marcu 2015 r. wraz z ostatnią książką pod tytułem "Archaon". Stary Świat, który był rozwijany od naprawdę wielu lat, przepadł. Muszę przyznać, że rozczarowanie takim obrotem spraw wywołało potężną burzę (większą niż Burza Chaosu!). Warhammer Fantasy Battle, którego pierwsza edycja ujrzała światło dziennie w 1983 r., został zakończony zarówno fabularnie, jak i mechanicznie. Games Workshop postanowiło przekształcić grę w inną, której nadano tytuł Warhammer: Age of Sigmar.


grafika promocyjna Warhammer: Age of Sigmar wykonana przez Games Workshop


Myślę, że najbardziej było rozczarowujące uprzednie robienie nadziei i, nie bójmy się użyć tego słowa, pewne wyciągnięcie pieniędzy od graczy, by kupowali więcej modeli, a to wszystko tylko po to, by grę za chwilę zakończyć. To było podejście co najmniej nieuczciwe. Spowodowało ono całkiem spory odpływ graczy, którzy z wściekłością i zażenowaniem odebrali przekształcenie Warhammera Fantasy Battle w coś... zupełnie innego. Słynne jest już uwiecznienie na YouTube przez pewnego niezwykle zirytowanego gracza podpalenia swojej armii Dark Elves. Jest to rzecz jasna przesada, której nie sposób zrozumieć, ale daje pewien obraz tego, w jakim tonie odbierana była ta nagła warhammerowa zmiana.

No dobra, ale figurek nikt nam nie zabiera. Musimy się przyzwyczaić do takiego stanu rzeczy - może warto rzucić okiem na ten cały Warhammer: Age of Sigmar? Okiem rzuciłem, bowiem zostały udostępnione za darmo wszystkie zasady, listy armii, statystyki jednostek. Przede wszystkim, jak dla mnie wyglądało to jak produkt mocno niedorobiony. Fakt, człowiek może zwyczajnie przyzwyczaił się do grubego podręcznika, mnóstwa zasad, ale to wyglądało jak po prostu niezwykle prosta, całkowicie luźna (i momentami humorystyczna) gra "do piwa". Nie zrozumcie mnie źle - nie byłoby w tym absolutnie nic złego, gdyby nie był to produkt powstały na zgliszczach gry z niezwykle długą brodą i do tego dość skomplikowanej. I to na zgliszczach, zdawałoby się, po całkowicie nieprzemyślanym podpaleniu. Nie przemawiało do mnie bardzo mocne uproszczenie zasad, przesiadka na okrągłe podstawki, ani też nie bawiły wspomniane humorystyczne akcenty jak choćby to, że mając dany oddział krasnoludów jeśli mam dłuższą brodę niż mój przeciwnik, otrzymam wówczas określone bonusy. Być może byłoby to fajne i zabawne, gdyby nie cena jaką przyszło graczom Warhammera Fantasy Battle zapłacić za powstanie Warhammer: Age of Sigmar.

Domyślam się, że Warhammer Fantasy Battle mógł sprzedawać się nienajlepiej - próg wejścia w trakcie ósmej edycji był już niezwykle wysoki, jednak trudno zrozumieć aż tak radykalne podejście wydawcy. W porządku - chcemy zmienić grę na coś innego, ale na bogów, zróbmy to inaczej niż rozbudzać nadzieje na to, że fabuła wreszcie ruszy do przodu, niż wydawać nowe modele, niż tworzyć nowe listy armii tylko po to, by za chwilę to wszystko wyrzucić do śmieci.

Powstało zatem BWP (przyp. autora - Bardzo Ważne Pytanie) - co dalej? Wchodzimy w Warhammer: Age of Sigmar, pozostajemy przy ostatniej ósmej edycji, czy też sprzedajemy figurki? Pierwsza możliwość była dla mnie osobiście nie do przyjęcia - po prostu nie podobały mi się zasady ani koncepcja gry. Druga rysowała się już lepiej, bo można było pograć. Trzecia, podobnie jak pierwsza, nie wchodziła w grę (ach to uzależnienie i argumentowanie tego "aspektem kolekcjonerskim"...). 

Gracze szukali rozmaitych rozwiązań, byleby znowu toczyć bitwy w Starym Świecie - powstał między innymi pewien projekt fanowski, The 9th Age, który bazował na Warhammerze Fantasy Battle. Przyznam, że zagrałem jedną bitwę na tych zasadach i prawdę mówiąc, nie porwało mnie to. Żeby nie było, mówię tylko za siebie - po prostu się w tym nie odnalazłem. Pojawiła się też kolejna możliwość, gdyż na popularności zyskiwała szósta edycja Warhammera Fantasy Battle. Fakt, nie można było wykorzystać w niej nowszych jednostek, gdyż zwyczajnie nie miały one wtedy zasad, ale mi ta edycja osobiście bardzo przypadła do gustu zasadami i szeroko pojętym klimatem. Z czasem, z tego co czytałem, coraz więcej osób "przesiadło się" na właśnie tę edycję, pojawiały się na YouTube także raporty bitewne z gier na tamtych zasadach. Mimo to zdawałoby się, że Warhammer Fantasy Battle wkrótce pozostanie jedynie wspomnieniem - jak bowiem namówić kogoś do "wejścia" w system bitewny, który już oficjalnie nie istnieje i pomalutku umiera?

Uśmiercenie gry przez wydawcę przełożyło się także na nagły wzrost ceny modeli z drugiej ręki. Figurki zyskiwały na wartości i o ile osobiście mogłem zrozumieć wzrost cen jako taki, to niekiedy stawał się przesadzony tak bardzo, że było to wręcz niesmaczne. Nie potrafiłem znaleźć zrozumienia dla cen modeli, które wzrastały niekiedy o 300-400%, jak choćby model Warpshinxa/Necrosphinxa do armii Tomb Kings. Jak wspomniałem - wzrost wartości ogólnie jest zrozumiały, ale nie brakowało ludzi, którzy po prostu sztucznie windowali ceny aż do przesady. Jednak były osoby, które na to się godziły i płaciły takie pieniądze. 

Ponawiam zatem pytanie - jak w tej sytuacji namówić kogoś nowego do pogrania w tę grę? Pomału zaczęły pojawiać się jednak wydruki 3d, które mogły zastąpić istniejące figurki. Fakt - ułatwiało to dostęp do modeli, ale nie zmieniało to faktu, że gra pozostawała martwa. Można powiedzieć, że nie jest martwa tak długo jak grają w nią gracze, ale powiedzmy sobie szczerze - ile jeszcze mogło to potrwać? Nie powiem, osobiście świetnie mi się grało a szóstą edycję Warhammera Fantasy Battle. Było to spełnienie pewnego marzenia z okresu, gdy chciałem grać w tę grę, ale nie miałem z kim. Niestety jednak nie można tego porównać z sytuacją, gdy wydawca aktualizuje zasady i przede wszystkim - podtrzymuje istnienie gry. Grałem w tak naprawdę martwy system.

Tymczasem Stary Świat przeżywał pewien renesans na ekranach komputerów, gdyż świato dzienne ujrzała gra Total War: Warhammer. Ja akurat praktycznie w nią nie grałem, jako że w kwestii gier komputerowych, niedzielny gracz jest przy mnie nałogowcem. Jednak na szczęście ludzi z moim podejściem jest mało i jak się okazało, to uniwersum przyciągnęło sporo nowych graczy, którzy poznali je właśnie poprzez toczenie wirtualnych bitew. Czyli co, mamy potencjalną bazę nowych graczy, których można byłoby ewentualnie "zarazić" figurkowym hobby. Games Workshop - zróbcie coś z tym!


grafika promocyjna Total War: Warhammer wykonana przez Creative Assembly

Gra doczekała się finalnie trzech odsłon i kilku dodatków, a w międzyczasie pojawiały się pobożne życzenia graczy odnośnie powrotu figurkowego Warhammera Fantasy Battle. Była nadzieja, że może Games Workshop, które same przeszło sporo zmian na stanowiskach kierowniczych, pójdzie śladami doktora Frankensteina i ożywi monstrum Starego Świata (uważam, że to porównanie jest trafione, o czym powiem w drugiej części tekstu). Trzeba przyznać, że Creative Assembly podtrzymywało cały setting przy życiu dzięki serii Total War. Myślę, że bez tego powoli popadłby on w zapomnienie i pamiętałaby o nim tylko wąskie grono graczy, które stopniowo by się wykruszało zastępowane przez nowe, już "bitewniakowo wychowane" na settingu Warhammer: Age of Sigmar.

W roku 2019 coś się zmieniło. Games Workshop opublikowało grafikę, która rozpaliła nadzieję w sercach graczy (dopiero teraz widzę jak patetycznie to brzmi, no trudno...). Niech będzie, moje serducho rozpaliła. Kwadratowe podstawki miały powrócić!

grafika wykonana przez Games Workshop

Games Workshop nie podało w zasadzie żadnych większych konkretów. W artykule informacyjnym napisali, iż pracują nad "kwadraciakowym" Warhammerem, ale kiedy ujrzymy owoc ich prac - tego nie wiadomo. Wokół tego powstało zatem całe mnóstwo teorii, potencjalnych przecieków i plotek. Pamiętam, że pewnego razu gruchnęła wieść, że nowy Warhammer będzie wypuszczony w skali 15mm. Nie była to zadowalająca informacja, bowiem oznaczałoby to, iż posiadane figurki byłyby zupełnie nieprzydatne i trzeba będzie zainwestować w całkowicie nowe modele. Na szczęście okazała się to powielana przez wiele źródeł plotka, która nie miała żadnego pokrycia.

Życie toczyło się dalej. Grałem sobie w szóstą edycję, okazjonalnie w ósmą i co jakiś czas wertowałem internet w poszukiwaniu jakichś kolejnych plotek na temat nowego "kwadraciakowego" Warhammera. Warhammer: Age of Sigmar mnie nie interesował. Przyznaję, modele były cudowne, ale po prostu nie była to moja bajka. Z początku byłem do tej gry zniechęcony przez to jakim kosztem powstała, ale potem jednak emocje opadły - po prostu mnie ona nie interesowała. O, mam fajne porównanie. Nie lubię pomidorów, ale nie oznacza to, że chciałbym, by przestały istnieć i żeby inni ich nie jedli. Tak właśnie mam z Warhammer: Age of Sigmar, jest on moim pomidorem.

Mimo to czekałem. Kwadratowe podstawki miały powrócić już ze stuprocentową pewnością, a gra miała już swoją nazwę: Warhammer: The Old World...

logo Warhammer: The Old World wykonane przez Games Workshop


Część druga wkrótce...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Figurkowo: Karl Franz on Deathclaw (albo generał z Ostermarku...)

Czołem! Po chwili przerwy wracam z kolejnym modelem i pewną dawką nostalgii. Część trzecia artykułu o transformacji Warhammera Fantasy Battl...